Trudno znaleźć aktywnego użytkownika mediów społecznościowych, którego nie dotknęła cenzura ze strony internetowych koncernów. Choć dyskusja o jawnej i ukrytej cenzurze toczy się od dawna, to dopiero po zablokowaniu konta na Twitterze prezydenta USA sprawa zrobiła się głośna na całym świecie. – Co nie jest zabronione, jest dozwolone. Także w internecie. Nie ma i nie może być zgody na cenzurę. Ani państwową – taką jak kiedyś w PRL, ani prywatną, którą próbuje się wprowadzać dziś – podkreśla premier Mateusz Morawiecki. – Polska będzie zawsze stała na straży demokratycznych wartości, w tym wolności słowa. Właściciele portali społecznościowych nie mogą działać ponad prawem.
Polska reakcja
Ministerstwo Sprawiedliwości od miesięcy pracuje nad zmianami prawa tak, by zablokować cenzurę. Resort zaprezentował projekt ustawy w sprawie wolności słowa w internecie. Ma zostać powołana Rada Wolności Słowa, która rozpatrywałaby skargi użytkowników odnośnie do blokowania ich kont lub usuwania ich treści w mediach społecznościowych. – Nasze propozycje skierowane są na wolność. Chcemy gwarantować najwyższy poziom i standardy wolności w internecie, by nie były prowadzone działania cenzorskie wypaczające istotę wolnej debaty publicznej, która w internecie toczy się na co dzień – zaznacza minister Zbigniew Ziobro.
Projekt zakłada powołanie Rady Wolności Słowa, do której ekspertów z dziedziny prawa i nowych mediów ma powoływać Sejm z poparciem 3/5 głosów. Rada będzie rozpatrywała odwołania użytkowników od treści, które zostały przez serwisy społecznościowe usunięte bądź do których została ograniczona dostępność. Jeśli rada uzna skargę użytkownika za zasadną, może nakazać niezwłoczne przywrócenie zablokowanej treści lub konta. Postępowanie będzie prowadzone w formie elektronicznej, co ma zapewnić szybkość i niskie koszty.
Projekt zakłada też wprowadzenie tzw. pozwu ślepego, czyli możliwość złożenia osobie pokrzywdzonej przez hejtera pozwu bez wskazania danych pozwanego. Według zapowiedzi resortu sprawiedliwości, ustawa ma szybko trafić pod obrady rządu, a później do prac w Sejmie.
Wolność – fundament demokracji
Podobne rozwiązania prawne są już wprowadzone m.in. w Niemczech. Portale społecznościowe dostosowały się do prawnych regulacji miejscowego parlamentu. – Projekt polskiej ustawy jest bardziej prowolnościowy i wprowadza regulacje, które będą chronić nasze podstawowe konstytucyjne prawa – mówi Niedzieli mec. Jerzy
Kwaśniewski, prezes Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. – Nie tworzy żadnych instytucji do monitorowania portali społecznościowych, bo za ochronę wolności słowa będą odpowiedzialni sami użytkownicy.
Od czasów stron www prawie każdy człowiek na ziemi mógł wyrażać swoje opinie i publikować treści, które uważał za słuszne. Na równych prawach z tej przestrzeni korzystały środowiska konserwatywne i lewicowe. Niestety, zaczęło się to zmieniać wraz z nadejściem ery mediów społecznościowych. Coraz częściej wspólnoty katolickie, organizacje pro-life oraz ludzie o konserwatywnych poglądach są w tej przestrzeni blokowani, promowane są natomiast treści liberalne i skrajnie lewicowe. – Takie nieuprawnione praktyki międzynarodowych korporacji uderzają w fundamenty wolnego, demokratycznego społeczeństwa. Powinny się spotkać ze stanowczą reakcją polskich władz, a także zmianą prawa, by wolność wyrażania opinii przez Polaków była lepiej chroniona – podkreśla mec. Kwaśniewski.
Red. Krzysztof Skowroński - prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich
W Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich zawrzało, jak nigdy dotąd w jego długiej historii, w związku z osobą jego prezesa Krzysztofa Skowrońskiego, który poprowadził dwa spotkania zorganizowane przez partię opozycyjną
Nawet stan wojenny i późniejsze perturbacje z odzyskiwaniem utraconej siedziby nie wywoływały tak wielkich namiętności, jak obecna dyskusja o politycznym zaangażowaniu prezesa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (SDP) Krzysztofa Skowrońskiego po stronie nielubianej w środowisku dziennikarskim partii opozycyjnej. Krzysztof Skowroński, demokratycznie wybrany prezes SDP i szef prywatnego Radia Wnet prowadził debatę ekonomiczną i konferencję PiS.
Zdaniem sygnatariuszy listu otwartego (grupy członków SDP) pt. „My się na to nie zgadzamy” Skowroński naruszył art. 21 kodeksu etyki dziennikarskiej SDP mówiący o tym, że angażowanie się dziennikarzy w bezpośrednią działalność polityczną i partyjną prowadzi do konfliktu interesów i należy „wykluczyć podejmowanie takich zajęć oraz pełnienie funkcji w administracji publicznej i w organizacjach politycznych”. Być może Skowroński jako prezes postąpił nierozważnie (bo mógł przewidzieć, że zostanie skrytykowany), ale warto by dokładniej rozważyć, czy rzeczywiście aż tak bardzo naruszył etykę dziennikarską, czy raczej uraził przede wszystkim sympatie polityczne wewnątrz samego SDP? Warto też osądzić jego czyn w szerszym, dziennikarsko-politycznym kontekście. Wtedy ocena zdarzenia nie będzie już tak jednoznaczna i oczywista, jak w liście oburzonych z SDP.
Czy Krzysztof Skowroński powinien ustąpić z funkcji prezesa SDP? Nie wszyscy członkowie stowarzyszenia są co do tego przekonani, doszło do politycznego podziału. Nic dziwnego, bo organizacja ta nie jest już dawnym monolitem pod honorowym patronatem historycznego prezesa Stefana Bratkowskiego. Mniej więcej rok temu pojawiła się w niej świeża krew - ludzie z całkiem innej bajki, bliżsi „Gazecie Polskiej” niż „Wyborczej”. To oni doprowadzili do wyboru Skowrońskiego, ku ogromnemu niesmakowi tych „bardziej dla stowarzyszenia zasłużonych”. To za ich sprawą SDP stało się prawicowe, niepoprawne politycznie. A teraz - piszą w swym proteście m.in. takie tuzy dziennikarstwa, jak Stefan Bratkowski, Maciej Wierzyński, Krzysztof Bobiński - stało się też jednostronnie polityczne. Piszą: „Od lat 80. ubiegłego wieku Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich pracowało na opinię niezależnej organizacji dziennikarskiej. Włączenie się Krzysztofa Skowrońskiego w działalność partyjną oznacza wybór kariery partyjnej i zejście z drogi niezależnego dziennikarstwa. Nie wyrażamy zgody na rujnowanie dorobku i pozycji SDP. Przywrócenie autorytetu SDP w środowisku dziennikarskim i społeczeństwie wymaga od Krzysztofa Skowrońskiego ustąpienia z funkcji prezesa naszego Stowarzyszenia”.
To „postbolszewicka część warszawskiego SDP szykuje zadymę wymierzoną w prezesa SDP” - tak to z wielkim przejęciem skomentowały media życzliwe Skowrońskiemu, czyli te spoza tzw. głównego nurtu.
Prezes Krzysztof Skowroński ustępować nie zamierza pod naciskiem od samego początku nieżyczliwej mu grupy, bo jak uzasadnia, został wybrany w demokratycznych wyborach, a jego zgoda na prowadzenie konferencji PiS nie wiązała się z żadną partyjną transakcją, nie była aktem bezpośredniego zaangażowania w działalność polityczną i partyjną, nie było więc żadnego konfliktu interesów, a siedziba SDP powinna być ważnym miejscem debaty publicznej. Z pewnością to tłumaczenie nie przekonuje tych, którzy poczuli się urażeni, którzy uważają, że cnota polskiego dziennikarstwa została nadszarpnięta. Ale pojawia się też nadzieja, iż może wreszcie to urażenie zaowocuje dyskusją o jakości polskiego dziennikarstwa, jego miejscu i roli w demokratycznym państwie. Mówi o tym sam podsądny, ciesząc się z wywołanej przez siebie burzy: „Z przyjemnością spotkam się z każdym, by dyskutować o tym, czym jest niezależne dziennikarstwo”.
Przez cały listopad w parafiach odprawiamy tzw. wypominki. To nic innego, jak modlitwa polegająca na wyczytywaniu imion i nazwisk naszych bliskich i dalszych zmarłych
Wypominki są jednorazowe, oktawalne, półroczne i roczne. Wypisujemy na kartkach nazwiska zmarłych i przynosimy je do swoich duszpasterzy. Wypominki jednorazowe odczytuje się na cmentarzu, oktawalne przez 8 dni od dnia Wszystkich Świętych (często połączone z nabożeństwem różańcowym), a roczne przez cały rok przed niedzielnymi Mszami. Tradycja ma długą historię. W liturgii eucharystycznej sprawowanej w starożytnym Kościele odczytywano tzw. dyptyki, na których chrześcijanie wypisywali imiona żyjących biskupów, ofiarodawców, dobrodziejów, ale także świętych męczenników i wyznawców, oraz wiernych zmarłych. Imiona odczytywano głośno i trwało to bardzo długo. Drugą listę, listę świętych, odczytywał już sam biskup.
Listopad to jedyny w roku czas, kiedy można nawiedzić jedno z najstarszych i najbardziej wyjątkowych miejsc w sanktuarium na Jasnej Górze - zabytkową XVII-wieczną kryptę. Znajduje się ona w podziemiach Kaplicy Matki Bożej jest dostępna od 1 listopada. W wykutych w niej 36 wnękach grobowych przez sześć wieków byli chowani mnisi paulińscy.
Jasna Góra skrywa wiele takich szczególnych miejsc, które w różnym okresie liturgicznym staramy się ukazywać pielgrzymom - mówi kustosz Jasnej Góry o. Waldemar Pastusiak.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.