Aby pojawił się zachwyt, trzeba umieć wzruszyć serce. Wielki papież Paweł VI miał niezwykły dar zachwycania się. W testamencie, który nam pozostawił, pisał tak: „Ten świat, nieprzebrany, nieodgadniony, ten wszechświat miotany tysiącem cudów, tysiącem głębi. Ten świat jest zachwycającym pejzażem. Nieograniczonym w swej szczodrości. Patrząc na niego teraz, retrospekcyjnym spojrzeniem, ogarnia mnie smutek, że nie potrafiłem dostatecznie podziwiać jego obrazów, że nie potrafiłem przyglądać mu się tak, jak na to zasługiwały jego nieprzebrane cuda natury, zadziwiające skarby makro- i mikrokosmosu. Dlaczego nie zachwycałem się wystarczająco, nie wnikałem w cuda przyrody, przebywając przez większą część życia w pomieszczeniach? Cóż za przerażające roztargnienie! Zasłużyłem na naganę za swoją powierzchowność!” – wołał następca św. Piotra.
Chrystus w drodze do Jerozolimy uzdrawia wołających o pomoc dziesięciu trędowatych. Nie wykonuje żadnych gestów, nie przemawia. Nakazuje im tylko, aby poszli pokazać się kapłanom. W drodze zdarza się cud. Ich prośba zostaje wysłuchana i mężczyźni zostają oczyszczeni z trądu. Jeden z nich, Samarytanin, wraca i pada na twarz przed Jezusem, oddając hołd Bogu, który go wysłuchał i uleczył. Tylko jeden z dziesięciu zawrócił z drogi, choć oczyszczeni zostali wszyscy. „Gdzie jest dziewięciu?” – pyta Jezus (Łk 17,17).
Aby pojawił się zachwyt, aby pojawiła się wdzięczność, trzeba umieć wzruszyć serce. Bóg, bezgranicznie i hojnie obdarowując nas każdego dnia tym, o co prosimy, i tym, o czym nawet nie potrafilibyśmy marzyć, uprzedzając nasze pragnienia i potrzeby, nie oczekuje naszej wdzięczności – w swych darach jest przecież bezinteresowny. Jednak to my potrzebujemy Mu dziękować. Kształtowanie w sobie tej postawy przemienia nas i uświęca, wyzwala z powierzchowności.
Listopad zachęca nas wszystkich do refleksji nad przemijalnością i tajemnicą ludzkiej egzystencji i śmierci. Bez względu na naszą wrażliwość, wszystko w wymiarze duchowym i świeckim przypominało nam o uroczystości Wszystkich Świętych i Dniu Zadusznym. Nic, co jest na tym świecie, nie będzie trwało wiecznie. Nie jesteśmy w stanie stworzyć czy uczynić czegokolwiek, co by nie uległo zniszczeniu. Choćby było trwałe jak kamień, i tak ulegnie unicestwieniu. Nie przetrwa. Myśli te nieraz mogą napawać nas lękiem. Każdy chciałby być gotowy na dzień, w którym nastąpi przysłowiowy koniec. Ów lęk przez wielu jest wykorzystywany do szerzenia zamętu, wzbudzania trwogi i innych negatywnych uczuć.
Jezus przygotowuje swoich uczniów, a zatem i każdego z nas na dni ostateczne. W aspekcie nie tylko końca świata, ale i naszego bycia na ziemi tu i teraz. Zakładając, że każdy z nas jest świątynią, możemy powiedzieć, iż każdy może być przyozdobiony pięknem duchowym – dobrymi uczynkami i wieloma innymi walorami duchowymi, wydającymi się nie do zniszczenia. Ale jako żywa świątynia będziemy także poddawani próbie, polegającej na tym, że nasza wiara będzie stawiana przed różnymi wyzwaniami. Przyjdzie na każdego z nas taki czas, że nawet „kamień na kamieniu nie pozostanie na miejscu” w naszym życiu duchowym. Stąd potrzeba naszej czujności, zwłaszcza wtedy, kiedy czujemy się mocni i „nie do ruszenia”. W każdej próbie jednak powinniśmy być stali w naszym zaufaniu do Pana Boga. Jezus przestrzega nas przed „głosicielami dobrej nowiny” z nutą sensacji i wyłącznością na prawdę i zbawienie. Nasza wiara musi być niewzruszona. Jezus nie niesie sensacji, ale przynosi pokój. Bądź zatem wierny i stały w drodze, po której zmierzasz. Świat bowiem nie niesie pokoju, ale przynosi wojnę. Twoja wierność zostanie poddana próbie przez prześladowanie. Niekoniecznie musi ono mieć wymiar spektakularny. Czasem będą to czynić najbliżsi przez okazywanie pogardy, śmiech, kpiny, wytykanie czy inne formy upokorzenia. We wszystkim tym Jezus oczekuje od nas ufności. On w mocy Ducha Świętego będzie przy nas. Da nam niewzruszoną pewność obranej przez nas drogi, bez względu na to, z kim przyjdzie się nam zmierzyć. Może nawet wobec ludzi staniemy się całkowicie samotni i w wymiarze światowym wyobcowani, ale musimy pamiętać, że właśnie wtedy Bóg jest przy nas. Taką postawą ocalimy swoje życie.
Prawie 2 miliony Polaków żyje w skrajnej biedzie, a na ulicach miast „mieszka” przynajmniej 53 tys. ludzi. Nikt tego nie planuje. Nikt nie chce tak żyć. W Światowym Dniu Ubogich Caritas rusza z kampanią, której celem jest przypomnienie, że to nie anonimowa statystyka, tylko ludzkie historie, które warto usłyszeć. U pana Łukasza zaczęło się od tego, że ojciec faworyzował jego brata, a on wpadł w złe towarzystwo, jak twierdzi, na złość ojcu. Tak minęło mu kilkadziesiąt lat. Ania zakochała się w mężczyźnie, który stosował przemoc, uciekła. Później miesiące spała w samochodzie, krążąc gdzieś pomiędzy Wejherowem a Sopotem. Zbyszek całe życie pływał po świecie, nigdy nie założył rodziny - dziś zdrowie już nie pozwala wsiąść na statek, a on nie ma dokąd wracać. Czy masz pewność, że podobne sytuacje nie staną się kiedyś Twoją historią? A co, gdybyś Ty nie miał dokąd pójść?
- W Polsce jest ponad 53 tys. bezdomnych, jednak mówi się o niedoszacowaniu statystyk.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.